Dawno nie widziałem tak abstrakcyjnego, absurdalnego i brzydkiego filmu. Idealny na randkę lub rodzinny seans, pod warunkiem że chcesz ja szybko spławić a rodzina i tak się już dawno wyrzekła. Sam początek wystarczy aby pozbyć się zasiedziałych gości przy niedzielnym stole.
Pierwsze 10 minut bowiem wywala z laczków. Są i flaki, i siki, i mutanty, i rury w brzuchu i bekanie bańkami. Można się nauczyć wkładania i wyjmowania wątroby, a i prezentacja dłubania skalpelem w oku nas nie ominie. Pokraczna kamera z rybim okiem, psychodeliczne dźwięki - a jak widzisz czarno-biały film to wiadomo że artyzm będzie aż do porzygu. A dalej wcale nie jest lepiej.
Co jednak zaskakujące - w tej swojej pretensjonalności jest naprawdę świetny. Jak się przebrnie przez początek i dostroi fale mózgowe do intencji reżysera to chce się więcej i więcej. Bo świat w filmie to dokładne przeciwieństwo instagrama - brzydki, fałszywy, z brzydkimi śmierdzącymi ludźmi i rządzony prymitywnymi żądzami. A nawet jak schowasz się w złotej bańce to wcale świat się nie zmienia.
Całość widziana oczami dziecka, które poznaje świat. Dziecka, które zadaje proste pytania, oczekuje prostych odpowiedzi, jest do bólu szczere, do bólu bezpośrednie i nie obaczone balastem konwenansów, savoir-vivre i martwienia się co ludzie powiedzą. Srogo dostają i mężczyźni, i kobiety, i młodzi, i starzy, i cynicy, i socjaliści, i mądrzy, i głupi. Jedynie szkoda przeładowanego ładunku fabularnego, bo ilość wątków generuje lawinę interpretacji i rozkminiania o co chodziło w filmie. Mój mocny top, choć nie wiem kiedy do niego wrócę.
Emma Stone - jak ty mi zaimponowałaś w tej chwili...
Pierwsze 10 minut bowiem wywala z laczków. Są i flaki, i siki, i mutanty, i rury w brzuchu i bekanie bańkami. Można się nauczyć wkładania i wyjmowania wątroby, a i prezentacja dłubania skalpelem w oku nas nie ominie. Pokraczna kamera z rybim okiem, psychodeliczne dźwięki - a jak widzisz czarno-biały film to wiadomo że artyzm będzie aż do porzygu. A dalej wcale nie jest lepiej.
Co jednak zaskakujące - w tej swojej pretensjonalności jest naprawdę świetny. Jak się przebrnie przez początek i dostroi fale mózgowe do intencji reżysera to chce się więcej i więcej. Bo świat w filmie to dokładne przeciwieństwo instagrama - brzydki, fałszywy, z brzydkimi śmierdzącymi ludźmi i rządzony prymitywnymi żądzami. A nawet jak schowasz się w złotej bańce to wcale świat się nie zmienia.
Całość widziana oczami dziecka, które poznaje świat. Dziecka, które zadaje proste pytania, oczekuje prostych odpowiedzi, jest do bólu szczere, do bólu bezpośrednie i nie obaczone balastem konwenansów, savoir-vivre i martwienia się co ludzie powiedzą. Srogo dostają i mężczyźni, i kobiety, i młodzi, i starzy, i cynicy, i socjaliści, i mądrzy, i głupi. Jedynie szkoda przeładowanego ładunku fabularnego, bo ilość wątków generuje lawinę interpretacji i rozkminiania o co chodziło w filmie. Mój mocny top, choć nie wiem kiedy do niego wrócę.
Emma Stone - jak ty mi zaimponowałaś w tej chwili...